Bohomaz
Płocki Kuba Rozpruwacz, można rzec. Jego ofiarą padają piękne
kobiety. Dusi je, a potem ściąga bieliznę. Na miasto pada paniczny strach. Nie
dość, że każdy przeżywa grozę stanu wojennego, to jeszcze takie coś…
Nic dziwnego, że Zuza Lewandowska wkracza do akcji. Silna
swoją skutecznością i mądrością, z wiernym policjantem Nowakiem i złodziejem
Piosikiem. Nawiasem mówiąc to Piosik jest od dawna moim ulubionym
bohaterem. Otrzymałby Oscara za najlepszą rolę drugoplanową. Spryciarz, zna się
na swoim fachu, do tego jest takim kasiarzem jak, nie przymierzając, Kwinto. To doskonale napisana postać
epizodyczna.
Tę część „Zuzy” dobrze się czyta. Widać oddech, który
zaczerpnęła adwokatka po wyjaśnieniu historii swego domniemanego
raczycha. Jest jeszcze bardziej
uszczypliwa i pewna siebie niż
zwykle. Do tego okazuje się, że bywa próżna. Dużo przeszła w „Bohomazie”.
Prawie się utopiła, broniła swego największego wroga kpt. Mariańskiego,
odnalazła brata. A i to nie wszystko. Oczywiście ma nieustanny problem z sublokatorami
i swoim zwierzyńcem. Na kartach książki leje się, jak zwykle, Stock.
Powieść przebiega dwuwątkowo. Jeden wątek bardziej skupia się
na Mariańskim i pewnym kielichu, drugi nad mordercą kobiet. Autor wywodzi nas w
pole, morderca wyskakuje znienacka i historia ma niespodziewany finał.
Bohaterka raczy nas swoimi złotymi myślami np. „Kto pyta nie błądzi, a kto pyta
o nieodpowiednie rzeczy, kończy metr pod ziemią.” Nasze miasto dostaje od Zuzy
nie najlepszą opinię. Bohaterka mówi do praktykantki: „Zobacz, jak
niebezpiecznym miastem jest Płock. Taka niby prowincjonalna dziura, a ulice
dosłownie spływają krwią. (…) To miasto to prawdziwa wylęgarnia pojebów. Może
to wpływ Petrochemii, może te wszechobecne smrody mieszają ludziom w głowach?”
Za to trzecioosobowy narrator jest dyskretny, nie komentuje,
ślad płockich ulic i podwórek jest
zaznaczony i podkreślony. Swoją rolę
odegra dzielnica Radziwie. Sprawdzony w innych częściach „Serii z papugą” rytm
przerywają błyskotliwe przemyślenia Mariańskiego, tym razem są to grypsy z
więzienia.
Tytułowy bohomaz dosłownie to termin z zakresu malarstwa.
Podobnie używa go Ostrowski i to dlatego, że w historii pojawia się
tajemniczy malarz…
Polecamy!
Milena
Jacek Ostrowski: Bohomaz. Warszawa 2023
Komentarze
Prześlij komentarz