Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2023

Za jednego życia

Obraz
  Można pisać niby o świecie, ale jednak głównie o sobie, a można na odwrót: niby o sobie, ale tak naprawdę to o czymś więcej. Dobrym przykładem tej drugiej strategii jest wspomnieniowa książka Jerzego Malanowskiego, której tytuł „Za jednego życia” na pierwszy rzut oka sygnalizuje skupienie na konkretnym „jednym życiu” autora (urodzonego w 1943 r.), ale niepozorne „Za” sugeruje obecność tła. Tym tłem jest Płock. Płock u Malanowskiego jest w dodatku tłem jak najbardziej ruchomym – zarówno w przestrzeni (rozbudowa miasta po wojnie oraz po lokalizacji tu kombinatu), jak w czasie (kolejne dekady zmian społeczno-obyczajowych). To traktowanie miasta nie jako „nieruchomości”, lecz jako „ruchomości” nadaje mu status drugiego bohatera książki, duchowo związanego z jej narratorem, który także podkreśla właśnie zmianę jako coś, co zdefiniowało jego życie. W wybranym na tył okładki fragmencie czytamy: „Za jednego życia dotelepałem się od płockich Baraków przy Wyszogrodzkiej (…) do mieszkania n

Władza liter

Obraz
  Dzieło Marty Rakoczy to osadzona w realiach II Rzeczpospolitej, odrodzonej po zaborach, eseistyczna książka o władzy – tyleż łaskawej, co stosującej symboliczną przemoc – jaką ma nad nami język. Język, czyli zarówno poszczególne pojęcia czy frazy (zdolne manipulować jednostkami, społecznościami, całymi narodami), jak i narzucone dyskursy, których dominacja bywa tym skuteczniejsza, im sprytniej są ukryte. Oczywiście, zachęcamy do przeczytania całej książki, w której odradzającej się Polsce towarzyszy zmieniająca się Europa (uprzemysłowienie, narodziny kultury masowej, kolejne radykalne awangardy), ale z naszego, płockiego punktu widzenia najciekawsza jest pierwsza część – poświęcona Franciszce i Stefanowi Themersonom. Autorka przygląda się ich książkom dla dzieci z pomijanej dotąd perspektywy – powszechnego w II RP analfabetyzmu, biedy, społecznego wykluczenia. Okazuje się, że Franciszka i Stefan wyciągali ku polskim dzieciakom z tamtych lat dłoń o wiele troskliwszą i bardziej pomoc

Wyśmienite dania Anety Jadowskiej

Obraz
Dziś serwujemy Wam dwa syte dania, czyli zbiory opowiadań „Cud, miód, Malina” i „Cuda wianki” Anety Jadowskiej. Talerze są wypełnione po brzegi, ponieważ obie pozycje można spokojnie zaliczyć do tzw. tomiszczy, za to ich konsumpcja jest błyskawiczna, i (niestety) po spożyciu wciąż będziemy głodni (ale usatysfakcjonowani ;)). Ten niedosyt literacki jest chyba najlepszą recenzją. W końcu jeśli po przeczytaniu nie chcemy więcej, to coś musiało pójść nie tak. No dobrze, ale do jakiej kategorii możemy zaliczyć owe dania? Czy są to nieziemsko słodkie desery, a może pikantne potrawy niczym z tajskiej kuchni? Na pewno autorka dodała do nich szczyptę cukru, ale są to raczej historie o wyrazistym, ostrym smaku. Bo cóż tu mamy? Silny damski sabat, mocno związany z Zielonym Jarem, miasteczkiem „półmagiczny”, gdzie toczy się zwykłe życie, ale od czasu do czasu ktoś (zazwyczaj Koźlaczka) zburzy ogólny spokój niespodziewanym „hokus-pokus”. Oprócz Koźlaczek mamy także Zielonych Magów, którzy są niez