Sted powraca


Siedzę w domu. Koronawirus szaleje za oknami. Sięgam po książki, żeby zapomnieć, żeby zająć czymś myśli. Lubię biografie. Dają mi możliwość poznania ludzi znanych i mniej znanych. Szczególnie bliskie mi są biografie literackie. Kiedy poznam autora książek, łatwiej jest mi zrozumieć jego teksty. Dlaczego wybrałam wspomnienia o Edwardzie Stachurze? Kiedy umarł, miałam 18 lat. Wchodziłam w wiek dorosłości pod koniec lat siedemdziesiątych. Czasy były trudne. Brak podstawowych produktów, kolejki, szarość ulic. Młodym potrzebny był idol. Wybraliśmy Stachurę. Poeta, prozaik, tłumacz, autor piosenek i podróżnik wydawał się nam być człowiekiem wolnym, niezależnym, całkowicie nieuwikłanym w politykę. Ubrany w dżinsy (powiew Zachodu) z nieodłączną gitarą wędrował po Polsce i świecie, spotykał się z czytelnikami, śpiewał. Nieograniczony niczym ptak. Jego legenda rozrastała się z ogromną siłą i trwała do końca lat osiemdziesiątych. Z czasem popularność Stachury zmniejszyła się. Zmieniły się priorytety. Wolność zeszła na drugi plan. Poeta znalazł jednak miejsce w polskiej literaturze. Ma swoich fanów do dzisiaj. Książki jego autorstwa są wznawiane, piosenki śpiewają współcześni wykonawcy. Po czterdziestu latach od śmierci jest wciąż obecny w kulturze choć chyba nigdy nie tworzył z myślą o sławie. Niewielu twórcom z PRL to się udało.
Niedawno na rynku księgarskim ukazała się książka „Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach” zebranych i opracowanych przez Jakuba Beczka. Zawiera ona opowieści znajomych, przyjaciół, którzy zetknęli się z twórcą w ciągu swojego życia. Czasami było to jednorazowe spotkanie. W większości rozmówcy to towarzysze Stachury w jego biesiadach, wędrówkach po kraju i koledzy ze studiów. Z każdej rozmowy wyłania się nowy Sted (pseudonim literacki poety). Obraz ten jest niejednolity, pełen sprzeczności. Poeta w wspomnieniach bywał subtelny i wrażliwy, ale także porywczy i nieprzewidywalny, przewrażliwiony na punkcie swojej doskonałości. Zrywał znajomości z błahych przyczyn, długo pamiętał nieoczekiwane komentarze o swojej twórczości. Bliscy Stachury podkreślali, że bardzo dbał o swój wizerunek wędrowca niezwracającego uwagi na dobra materialne. Jednocześnie uwielbiał  swoje małe mieszkanie w Warszawie, w którym nie wolno było chodzić w butach. Kochał swoją żonę, ale nie udało mu się wytrwać w małżeństwie. Chciał bardzo mocno żyć,  lecz odebrał sobie życie.
Wspomnienia osób, które spotkały Edwarda Stachurę na swojej drodze pozwoliły stworzyć obraz człowieka nietuzinkowego, pełnego sprzeczności. Można go było kochać i nienawidzić. Nigdy nie pozostawał obojętny. Niektórzy uwielbiali jego twórczość, ale nie tolerowali go jako człowieka. Bywał nieznośny, porywczy i nie umiał przebaczać.
Książka „Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach” nie jest biografią, choć zawiera wątki biograficzne. Poetę poznajemy poprzez drobiazgi; jak traktował ludzi, jak podchodził do codziennego życia. Na pewno książka polemizuje z wizerunkiem Stachury, ugruntowanym poprzez jego poezję. Ideał stał się człowiekiem.
Jakub Beczek umieścił w swoim opracowaniu  kalendarium najważniejszych dat z życia  Edwarda Stachury oraz zdjęcia twórcy, które pomogą uporządkować podstawowe fakty.
Zachęcam do przeczytania wspomnień. Wprowadzą czytelnika w atmosferę lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, kiedy to żył i tworzył Sted. Pomogą zrozumieć jego twórczość i wybory życiowe. Polecam również dlatego, że książka zawiera płocki wątek. Jedną z rozmówczyń jest pani Lena Szatkowska, dziennikarka, recenzentka teatralna, autorka reportaży. Spotkała się ze Stachurą w latach siedemdziesiątych kilkakrotnie.

Ewa 

Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach, Bellona, 2020

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?

Wody (S)krwią płynące

Ewangelicy z płockiej guberni