Ostra jazda



Glajda. Łetej. Uślomprany. Podobnych słów i zwrotów – wziętych z potocznej, zasłyszanej mowy, a nie ze słownika poprawnej polszczyzny – jest w nowej powieści Ryszarda Ćwirleja naprawdę sporo. I od razu zwracają uwagę, że książki poznańskiego autora nie chcą być tylko sprawnie napisanymi kryminałami, które korzystają z mody na ten gatunek. Oczywiście, jako produktom wychodzącym naprzeciw zapotrzebowaniu na dreszcz napięcia nie można powieściom Ćwirleja niczego zarzucić: mają wyrazistych bohaterów (zarówno po dobrej, jak i po złej stronie mocy), umiejętnie budowaną intrygę, która naprawdę wciąga (wielu moich czytelników przyznaje, że wskutek lekturowej pasji potrafią ucierpieć inne aspekty życia), przed wszystkim zaś autor znalazł pomysł, by połączyć je w cykle, czyli w literackie seriale. A jak wiadomo seriale to ostatnio coś, co wprawia świat w ruch.

„Ostra jazda” jest najnowszą powieścią z wymyślonego przez Ćwirleja cyklu neo-milicyjnego, który płynnie przeszedł – zgodnie z polskimi przemianami politycznymi – w cykl policyjny. Jego główną bohaterką jest co prawda młoda śledcza Aneta Nowak, robiąca sobie hybrydowy manicure na paznokciach i dosiadająca narowistego motocykla marki Suzuki (to jej rudą czuprynę wymykającą się spod kasku widzimy na okładce książki), ale już otaczające protagonistkę środowisko policyjne jest jak z „Psów” Pasikowskiego: każdy ze starszych policjantów oraz byłych policjantów pozostaje jedną nogą w poprzednim ustroju (przywołując MO, SB i różne inne niezbyt dobrze kojarzące się skróty). Niejednoznaczni moralnie detektywi to chyba kolejna, obok kolokwialnego języka, z mocnych stron książek Ćwirleja. Nie znajdziemy tu nikogo pokroju Jacka Reachera znanego z bestsellerów Lee Childa  – no chyba że takim Reacherem miałaby być sama Aneta Nowak. I tu docieramy do trzeciego atutu kryminałów Ćwirleja: do ich potencjału emancypacyjnego.

Ów potencjał jest związany z głównym motywem śledztwa w nowej powieści Ćwirleja, czyli z handlem kobietami. Ale przecież w grę wchodzą także inne emancypacje. Autor reaktywuje tradycyjną gwarę Wielkopolski (gdzie policjanci to nie żadne „gliny”, tylko „szkieły”), wprowadza do głównego nurtu literatury geograficzne czy historyczne niuanse Poznania i okolic, a także przenosi pospolity gatunek kryminału na wyższą biblioteczną półkę.

Maciek

Ryszard Ćwirlej - Ostra jazda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?

Wody (S)krwią płynące

Ewangelicy z płockiej guberni