Dziennikarstwo poniżej pasa?





Dożyliśmy czasów, w których ikoną dziennikarstwa stały się… nogi. Do tej pory były to nogi Elżbiety Jaworowicz, znanej dziennikarki telewizyjnej z programu ”Sprawa dla reportera”.  W ostatnich dniach dołączają do nich – „autentyczne (!!!) nogi Krystyny Pytlakowskiej” z okładki wywiadu-rzeki „Więcej grzechów nie pamiętam”. Z  frywolną białą kokardką. Nie powiem, zgrabne. Na dole okładki dłoń, z wyraźnym rodowodem graficznym z „Przekroju”, wskazuje palcem nazwisko autorki wywiadu Małgorzaty Reinert. Wszystko tworzy interesujący kolaż.
Noga, zdaniem największego autorytetu od symboli Władysława Kopalińskiego, symbolizuje zbliżenie z ludźmi, poruszanie się, nawiązywanie kontaktów, ale też przewagę, chwałę, przeznaczenie. A skrzyżowane nogi wiodą na pokuszenie już zupełnie. „Niech każdy strzeże się nogi na krzyż założyć, bo diabeł się zlęknie i przyśni” – ostrzegamy tytułową grzesznicę, przy okazji, miłośniczkę Tarota, za Kopalińskim.
Ale to dygresja. Nie czytam tabloidów. Nie interesuje mnie, kto z kim chodzi, w jakich majtkach i nawet wiedza o płci partnera sławnego sąsiada mnie niespecjalnie pociąga. Natomiast mam wrażenie, że dziennikarstwo poniżej pasa zaczyna rządzić. Na szczęście, choć luksusowe pisma typu ukochane dziecko Krystyny Pytlakowskiej VIVA (była jedną z osób współtworzących w 1996 r. ten magazyn) opierają się temu trendowi, nie ukrywam, że nie jestem ich fanką.  Co nie znaczy, że nie mogę przeczytać wywiadu z Pytlakowską. Książka dostarcza autentycznych wzruszeń, kiedy rozmówczyni wspomina Annę Przybylską, Danutę Rinn czy Marię Kaczyńską. Trzeba przyznać, że rozmawiała z osobami z pierwszej ligi. Opowiada o klasie jednych polityków i lekceważeniu swojej osoby przez innych albo pogoni za autoryzacją (zresztą dotyczy to nie tylko polityków). Poza tym książka jest  -  dla zainteresowanych – całkiem niezłą szkołą warsztatu dziennikarskiego.
Mam takie wrażenie, że tam, gdzie tabloid zdarłby całą suknię, Pytlakowska uchyla jedynie ramiączko. Może tak nazwałabym tę różnicę i wierzę, że wielu czytelników lifestyle’owego dziennikarstwa tę pozycję doceni.
Chciałabym zwrócić uwagę na wątek płocki. Krystyna Pytlakowska pracowała w „Tygodniku Płockim” przez blisko 10 lat (do 1982 r.), została, jak twierdzą jej dziadkowie, „spłodzona w Płocku” i wątek osobisty książki w znacznej mierze dotyczy naszego miasta.
Szkoda, że Płocka dotyczy też jedna z wpadek wydawniczych, za którą odpowiedzialny jest raczej wydawca niż bohaterka. Otóż pomogę rozszyfrować anonimowe osoby na fotografii z redakcji TP na str.62: „Danusia – maszynistka” to Danuta Rosiak, „Wanda – też maszynistka” to Wanda Słupska, a „Grażynka z sekretariatu” to Grażyna Suprun. To nie takie odległe lata, rzetelność wydawnicza wymagałaby raczej podania wszystkich nazwisk przy podobnym zdjęciu. Płock jest mały…

„Więcej grzechów nie pamiętam”
z Krystyna Pytlakowską, autorką wywiadów z gwiazdami
rozmawia Marzena Reinert
Warszawa 2015

                                                                                                          Milena

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?

Wody (S)krwią płynące

Ewangelicy z płockiej guberni