Kac jak menopauza
Stefan Kołtun, dojrzały wiekiem, acz tu i ówdzie pamiętany
rockman, na gigantycznym kacu odbywa metaforyczną odyseję po Warszawie w poszukiwaniu portfela komórki i innych
gadżetów, a przede wszystkim… kieliszka alkoholu, który pozwoli mu powrócić do
świata żywych. Typowa powieść z nurtu
pijackich wynurzeń, z półki (przepraszam wielbicieli) „Pod wulkanem” Malcolma
Lowry, „Pętli” Hłaski czy „Pod Mocnym Aniołem” Pilcha. Otóż niewątpliwie z tej
samej półki, ale nietypowa.
Tytułowa masakra, to nie tylko opis fizycznych skutków
cielesności pokonanej przez nałóg.
Dosłowny, przewierca człowieka na wylot.
– Stefan dźwignął swój spocony
tłusty zad, ale nie poszło za tym uniesienie reszty ciała, bo zabrakło mu sił,
więc wylądował z twarzą na podłodze i wypiętym pupskiem sporych rozmiarów, jakby
miał je oddać biernie do seksu analnego.
(…) Dopiero kiedy sprężył się resztką sił, zdołał z dużym wysiłkiem
stanąć na czworakach, jak wielki rozdygotany pies rasy ludzkiej. - I tak dalej w
tym duchu.
Książka ocieka wydzielinami, ekskrementami, aforyzmami w
stylu „Rzyganie też jest sztuką.”
Najlepiej znają się na tym taksówkarze warszawscy, bo w końcu na tym
polega demokracja, o którą walczyliśmy, że wolno rzygać w taksówce, ale nie
wolno rzygać za darmo, jak zauważa jeden z nich. Kurs z usługą kosztuje
dodatkowo 500 zł za pranie tapicerki.
Jednym z przewodników naszego bohatera jest znany warszawski
patomorfolog, który robił sekcje różnych znanych postaci w tym, o zgrozo, m.in.
Andrzeja Leppera, a przy tym ma osobliwe hobby: uwielbia kroić młode i piękne
samobójczynie. Warszawka mówi, że
wcześniej z nimi… Aż nie przystoi mi napisać o podejrzeniach warszawki na temat
doktora i kobiecych zwłok. Poprzestańmy na
innym hobby doktora: zamianie organów u trupów np. oczu seryjnych
morderców z wątrobą dziewicy. Poza tym standard koneser alkoholi i dobrej
muzyki.
To konwencja
pierwszoosobowej narracji Krzysztofa Vargi. Próbka zaledwie możliwości i
kreatywności. Poloniści powiedzieliby, że to konwencja turpistyczna, nasycona wulgaryzmami. Co z tego, skoro to książka bez
zbędnego słowa.
Tak naprawdę tytułowa masakra to metafora kondycji narodu, a
w zasadzie zmarnowanej szansy pokolenia lat 60-tych, które nie załapało się na benefity nowej Polski po 1990 r. Nowa lost
generation. Odważny ruch Krzysztofa Vargi. Takim językiem nikt jeszcze o
nas nie mówił.
- Masakra z tym narodem, Stefan, czeka nas jeszcze bardzo
dużo pracy u podstaw, niestety – podsumowuje ten aspekt jedna z postaci.
Krzysztof Varga: Masakra
Warszawa 2015
Milena
Komentarze
Prześlij komentarz