Policjantka na kozetce



Komisarz Liza Langer i młody profiler Orest Rembert to nowy duet w polskiej literaturze kryminalnej. On, stawiający pierwsze kroki na polu operacyjnym, ona, kobieta po przejściach najpierw są wobec siebie nieufni, potem rodzi się między nimi coś w rodzaju fascynacji. Nie pierwsza to taka para i zapewne nie ostatnia. Razem mają stawić czoło seryjnemu mordercy, który okrutnie okalecza swoje ofiary.
„Ślepiec” jest bardziej psychologicznym thrillerem, niż powieścią sensacyjną. Ma w sobie coś z klimatu „Milczenia owiec”. Pełna niedopowiedzeń powieść, z wyrazistym czarnym charakterem. Ale po kolei. Najpierw policjantka. Zaledwie rok po nagłej śmierci narzeczonego, męczona ciągłym poczuciem straty, rzuca się w wir pracy i nie ustąpi, póki nie złapie psychopatycznego mordercy… Sama chodzi do terapeuty, a teraz ma pracować z profilerem, który przy pierwszym spotkaniu przejrzał ją na wskroś. W ogóle opis sesji z pomocną wizualizacją „deszczowego psa” to jeden z lepszych fragmentów w książce „W głowie kołatała się jej dawno zasłyszana myśl. Skup się na każdym oddechu, bo ulatuje bezpowrotnie. Skoro ulatywał bezpowrotnie, to nie miał również żadnego znaczenia.” Tej myśli, zasłyszanej od swojego psychologa, komisarz Langer chwyta się w każdym trudnym momencie.
Tytułowy Ślepiec to ten zły. Niekonwencjonalny. Kolekcjoner ludzkich oczu. Oczy, jak wiadomo, są zwierciadłem duszy. Ślepiec nosi okulary, ludzie nie widzą, jak gapi się na latające w powietrzu drobinki pyłu, fascynuje refleksami światła, lustrami, szybami i tak dalej. Nie lubi kamer i ich żabiej perspektywy, uwielbia patrzeć w oczy podczas stosunków seksualnych. Starczy? Starczy.
Kolejnym bohaterem powieści jest Gdańsk. Poprzednie kryminały Czornyja działy się w Lublinie, teraz jesteśmy na Wybrzeżu. Może daleko mu do Gdańska Stefana Chwina, ale niektóre opisy miasta niewątpliwie  wykraczają poza obrazki z przewodnika.
 Jest w powieści dużo alkoholu i kawy, komisarz Langer przejawia podobne upodobanie do calvadosu, jak bohaterowie „Łuku triumfalnego”. Cała powieść, ze spiętrzoną intrygą ma swój klimat, podkreślony dynamiczną narrację i naturalistycznym językiem. Raczej męski klimat, dodajmy. Opis przerwy na siusianie w podróży to mała pisarska etiuda. Kobieta nie potrzebowałaby na to aż tylu słów.
Max Czornyj, młody, dobrze wykształcony adwokat (rocznik 1989), ma już na swoim koncie trzy powieści. Czy będzie nowym Remigiuszem Mrozem? Jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z Maxem Czornyjem, to proponowałabym sięgnąć najpierw po lubelską trylogię z komisarzem Deryłą. („Grzech”, „Ofiara”, „Pokuta”). Koniecznie w takiej kolejności, bo zabawy nie będzie.

Milena

Max Czornyj, Ślepiec, Poznań 2019

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?

Wody (S)krwią płynące

Ewangelicy z płockiej guberni