Bezduszni: zapomniana zagłada chorych
Z regionalnej półki!
Psychicznie chorzy ludzie
reagowali na wywózkę różnie. Jedni spokojnie, inni chichotali, jeszcze innych
odziano w kaftan bezpieczeństwa. Odważna niemiecka pacjentka wylała na
gestapowca zawartość nocnika. Jakby przeczuwali, że już nie wrócą. Na salę, do
domu ani nigdzie więcej. Pierwsze komory gazowe testowano właśnie na „warjatach”, „idiotach”, „kretynach”,
„imbecylach”.
Przed wojną Szpital dla
Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gostyninie był wzorową placówką, chorzy oprócz
tradycyjnych metod, byli leczeni nowocześnie, mieli terapię zajęciową, ogród, a
nawet własną gazetę. „Jedyne w swoim rodzaju pismo redagowane przez warjatów”.
„Nie byłoby tego wszystkiego bez Eugeniusza Wilczkowskiego, czterdziestolatka z
pokaźną już łysiną i krótkim wąsem pod orlim nosem.” Na swojego zastępcę i
ordynatora oddziału męskiego Wilczkowski wybiera młodszego o pięć lat kolegę
Karola Mikulskiego.
„Mikulski ma lekkiego
zeza, bardzo wysokie czoło i duże odstające uszy. Jest entuzjastą eugeniki,
czyli m.in. sterylizacji psychicznie chorych.” Szpital jest całym jego życiem.
Córkę Izabellę Galicką oswaja z obrazem schorzeń psychicznych. „Zależało mu,
żebym nigdy w życiu nie powiedziała <<wariat>>, mogłam mówić
<<pacjent>> albo <<chory>>”.
Jej ukochanym pacjentem
był Karol Araszkiewicz, który nazywał siebie Panem K., w młodości pierwsze
skrzypce w Petersburgu, fenomenalny talent. Miał swoje magiczne rytuały.
Rozmawiał zupełnie normalnie, a w pewnej chwili dodawał „Syjan grin. Siko
rewis, duchu, stys”. Może oswajał świat. Galicka bardzo lubiła Pana K.
W szpitalu wojna
przyniosła istotne zmiany. Pojawili się niemieccy zarządcy. Ale nie zwolniono
polskich lekarzy.
Pierwsza okupacyjna zima
była najcięższa. W sobotę 3 lutego 1940 roku Niemcy przyjeżdżają po najbiedniejszych
pacjentów z powiatu sierpeckiego, leczonych na koszt gminy. Ludzi zabrała
ciężarówka. Nikt nie wierzy, że skierowała się w stronę pruskiego szpitala.
„Po niedługim czasie w sąsiednim lasku usłyszano serię strzałów z karabinu
maszynowego”, powie lekarz szpitala, Anna Kulikowska.
Na dr. Mikulskiego
zaczęły się naciski, aby przeprowadził selekcję chorych, która wymagała
podziału wszystkich pacjentów na zdolnych i niezdolnych do pracy.
„Wreszcie pewnego
wieczoru Niemcy zarządzili zebranie wszystkich lekarzy, które skończyło się
późno.” Mikulski wrócił jak zawsze do domu, pożegnał się zwyczajowo z żoną i
córką i popełnił w swoim pokoju samobójstwo. Na podłodze walały się
opakowania po tabletkach, w popielniczce piętrzyły niedopałki.Tak polski
lekarz odpowiedział na niemieckie porządki.
Hitlerowcy mordowali
kolejnych pacjentów, bywało, że zwiezionych z innych ośrodków. Jednak
kreatywność oprawców rosła. Ciężarówki, niektóre z reklamą kawy w ziarnach
na pace zaczęły służyć do gazowania uwięzionych ludzi. Najpierw stosowano
tlenek czadu, później okazało się, że przewożonych można zabijać spalinami.
Wychodzi taniej i bez dodatkowych akcesoriów. Hitlerowcy uznali śmierć w
mobilnych komorach gazowych za metodę bardziej humanitarną niż rozstrzeliwanie.
„Humanitarną nie dla zabijanych, tylko dla zabójców; praca jest łatwiejsza, gdy
nie trzeba patrzeć ofiarom w oczy i brudzić się krwią”, pisze autorka.
Książka poraża prostą
narracją, mało skomplikowaną jak zbrodnia. Bez zbędnych figur stylistycznych.
Są tylko kaci. I ofiary.
Panu K. udało się jakoś
uniknąć wywózki, przechował się do końca wojny na wsi, a potem grywał na
skrzypkach po weselach. Dożył sędziwego wieku.
Kalina Błażejowska (ur.
1987) – reporterka i publicystka. Nominowana do wielu nagród dziennikarskich.
Laureatka Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej. W 2014 roku wydała „Uparte
serce. Biografię Poświatowskiej”, która znalazła się w finale Ogólnopolskiej
Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia.
W książce Błażejowska
prezentuje także losy pacjentów dziecięcej kliniki psychiatrycznej
w Lubieńcu i domu opieki w Śremie.
Kalina Błażejowska, Bezduszni: zapomniana zagłada chorych,
Wołowiec 2023.
Komentarze
Prześlij komentarz