Zuza albo czas oddalenia

„Miłość od pierwszego włożenia” Bez pruderii, proszę Państwa, to słowa narratora. Nowa autokreacja Jerzego Pilcha, tym razem jako ponadsześćdziesięcioletniego faceta, który zakochuje się bez pamięci w sprzedajnej dwudziestolatce o dźwięcznym imieniu Zuza. Stary satyr i nimfa. Bohatera na 130 stronach niewielkiej książeczki ogarniają na przemian wyrzuty sumienia i zazdrość o Vlada, młodszego, piękniejszego i bogatszego kochanka. Proszę zwrócić uwagę na nieprzypadkowe, jak sądzę, imię owego amanta, prawdziwie Pilchowy żart. Po prostu ten wampir chce odebrać mu kobietę, regularnie wyje do księżyca zdradzany narrator. Nie jest to przypadkowe wycie, jest to wycie egzystencjalne zupełnie, przepełnione bólem istnienia. Ba, niemota, nędzne, żebracze rzężenie starego parkinsonika. Siłą tej książki nie jest fabuła, amatorzy „scen” znajdą w niej co najwyżej parę celnych groteskowych uwag. „Zuza albo czas oddalenia” poraża zderzeniem witalności ...