Wzgórze pomocy
Niezwykła książka, wydana niedawno przez Książnicę Płocką,
poprzedzona jest cytatem z twórczości Czesława Niemena:
"Ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim…”
Ludzie dobrej woli to płocczanie, którzy niosą wsparcie
Ukrainie. Jesteśmy prawdziwym „Wzgórzem pomocy”.
Sama autorka
wydawnictwa, Ewa Magierska, gościła w
swoim domu ukraińskie małżeństwo Larysę i Władimira, który wolał, żeby nazywać
go Wową. Choć pierwsze dni były niewiadomą, to później ciężko było się
rozstać.
Publikacja składa się przede wszystkim z rozmów z płocczanami
zaangażowanymi w pomoc dla Ukrainy. Jako przerywniki występują opowieści o
przybyłej z Ukrainy rodzinie i ich
wspólnym mieszkaniu z Ewą i Wojtkiem Magierskimi.
Książka jest merytorycznie podzielona, aby zebrać myśli i
nadać relacjom porządek. „Informacja”, „Dach nad głową”, „Język”, „Zdrowie”,
„Dary” - to tylko niektóre z rozdziałów. Nietrudno się domyślić, jakiego
rodzaju tematyce są poświęcone. Są też wypowiedzi przebywającej w naszym
mieście Ukraińców.
W publikacji pokazany
jest ogrom płockich serc i codzienne funkcjonowanie przybyszów z Ukrainy. Nauka
języka, transport, porada lekarska czy dostarczenie jedzenia lub ubrań składają
się na tę mozaikę pomocy.
Obecnie, jak przyznaje Ewa Magierska, strumień wsparcia
zmalał, bo ludzie zdążyli się do wojny przyzwyczaić, ponadto część
Ukraińców wróciła do siebie.
„W naszej siedzibie [przy ulicy Misjonarskiej 22],
pracowaliśmy dłużej niż zazwyczaj, bo uchodźców wspierała piekarnia
<<Oskroba>>, która po
godzinie 16.00 dawała nam pieczywo. Kolejka już stała, ludzie czekali”, mówi
Ewa Domosławska, prezes zarządu Oddziału Rejonowego Polskiego Czerwonego
Krzyża. „Misjonarska” stała się miejscem, gdzie goście mogli się
zaopatrzyć m.in. w ubrania.
Domosławska, jak wielu rozmówców w książce, zwraca uwagę, że
Ukraińcy szukali pracy i niekomfortowo czuli się w roli proszących o
pomoc. Szukali źródeł własnego dochodu.
Do dziś popularne jest przygotowywanie jedzenia, najczęściej pierogów i
barszczu.
Płocczanie zorganizowali się szybko i skutecznie na
facebooku, przy PCK i Centrum Wolontariatu,
w swoich firmach.
Jako pierwsza z kolei przedstawiona jest rozmowa z twórcami
grupy fb „Pomoc dla Ukrainy – Płock
i okolice”, Martyną i Krzysztofem Kalinowskimi oraz Andrzejem Dzikowskim,
jednym z koordynatorów pomocy uchodźcom w Rogozinie. „To była noc z 25 na 26 lutego, po wybuchu
wojny. Siedzieliśmy i oglądaliśmy wiadomości w telewizji”, mówią.
Jednym z centrów pomocy była płocka cukiernia „Dolce Caffe”.
„Skoro one [Ukrainki] poradziły sobie w takiej sytuacji, przetrwały, potrafią
się uśmiechać, pracują, to myślę sobie,
że trudno jest zniszczyć człowieka. Ale ta pomoc była niezbędna”, zauważa
Magdalena Jankowska, pasjonatka gotowania, właścicielka płockich cukierni
„Dolce Caffe”. Mówi też o pięknej akcji „Przytul Ukrainę”.
Przemysław Cybulski to z kolei właściciel firmy budowlanej.
Za kierownicą przejechał tysiące kilometrów, niosąc pomoc i nadzieję w różne części walczącego
kraju. Od lat zatrudniał Ukraińców. Gdy wybuchła wojna, zadeklarował, że
pojedzie po ich rodziny.
„Nawet na Ukrainie pytali mnie: <<Ty kiedyś
śpisz?>> Pół godziny, godzina wystarczało. Potrafiłem jechać dwa dni bez
przerwy i dwie noce bez snu. Kawa, energetyki.” Przejmująca to rozmowa.
Latające nisko helikoptery, pasażerowie. „To zostaje w człowieku”, podkreśla
pan Przemysław. Wspomina, że było duże zapotrzebowanie na ciepłe rzeczy,
rękawiczki, kurtki, obecnie świece do okopów. Puszka z knotem potrafi palić się
sześć godzin.
W Płocku organizowano bezpłatne kursy języka polskiego.
Goście uczyli się języka także w Książnicy Płockiej. Autorka podkreśla, że
lektorzy nie wzięli za swoją pracę ani złotówki.
„Sztab kryzysowy formalne został powołany 1 marca 2022 roku i
działa do dziś”, informują Daniel Urbański i Albert Dyna z Urzędu Miasta
Płocka. Jako pierwsze, już w piątek drugiego dnia wojny, przyjechały z
Żytomierza do Płocka siostry Wiktoria i Natalia z nastoletnią córką. Prezydent
spotkał się z nimi osobiście.
Uciekinierzy docierali nie tylko z miasta partnerskiego Płocka. Także z
Kijowa, Chersonia...
Pierwsze osoby znalazły dach nad głową w Domu Darmstadt.
Ukraińcy byli zakwaterowani w zgromadzeniu sióstr w Starej Białej, w
kościele Mariawitów, Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica (akademik i hotel
profesorski). Mieszkali też w domu należącym do miasta przy ul. Warszawskiej, w
domu dla samotnych matek przy ul. Misjonarskiej, w akademiku „Wcześniak”
Politechniki Warszawskiej – tu zakwaterowano sto osób. „Miasto podpisało też
umowę z Energą na przyjęcie osób w hotelu w podpłockiej miejscowości Dębowa
Góra”, mówią panowie z Urzędu Miasta.
W książce znajdziemy prezentację wielu innych form pomocy,
jaką Płock proponował przybyszom z Ukrainy. A jak oni sami oceniają nasze
miasto?
„Miałam nawet ciekawą sytuację podczas zakupów w Biedronce.
Pewna kobieta o coś mnie zapytała, a ja jej odpowiedziałam po ukraińsku. Ona
uśmiechnęła się i powiedziała: <<Mówcie, mówcie, mnie tak się podoba
język ukraiński>>”, opowiadała Tatiana Ponechekowa, choreograf zespołu
tanecznego, Zasłużony Pracownik Kultury i Sztuki Ukrainy.
Książka ilustrowana jest fotografiami Płocka i rysunkami
płocczan na temat akcji charytatywnych dla Ukrainy.
Milena
Ewa Magierska. Płocczanka. Lekarz rodzinny, specjalista pediatra i medycyny paliatywnej. Pasjonatka rozmów z ludźmi. Autorka i koordynatorka (wraz mężem Wojciechem) projektu „Płock wspomnieniami malowany – rozmowy wnuków z dziadkami” zwieńczonego wydaniem prze Książnicę Płocką książki o tym samym tytule.
Komentarze
Prześlij komentarz