Wanda
„Wanda jest
najprawdopodobniej p i e r w s z ą kobietą w górach Karakorum, która w 1982 roku
przemierza drogę do bazy pod K2, kuśtykając po lodowcu” – można przeczytać w znakomitej
biografii Wandy Rutkiewicz (1943-1992) autorstwa Anny Kamińskiej. 120 km, przy
nieznacznej pomocy kolegów. Nigdy nie dała po sobie poznać, że jest jej ciężko.
Szerpowie zapamiętali to tak dobrze, że
Polka na kulach na długo stała się symbolem wspinającej się białej
kobiety.
Wymagająca wobec siebie
i innych, gwałtowna, uparta, zafiksowana na punkcie gór, w których zginęła tak,
jak przewidziała. Autorka biografii
Rutkiewicz, przeprowadzając setki rozmów z bliskimi, znajomymi alpinistki, opierając się na materiałach prasowych tworzy
wizerunek kobiety niezwykłej, outsiderki. To książka pisana na żywo i w bibliotece,
oparta na solidnym researchu.
Wanda Rutkiewicz nie
widziała życia poza górami. Najpierw wspinała się na skałkach. W tym środowisku
poznała pierwszego męża, który wypowiada się w książce. „Z Wandą różniliśmy się
w górach i szybko, okazało się, że również w życiu”. Jan Rutkiewicz nie chciał, aby alpinizm
dominował w domu. Wanda zaś nie myślała o założeniu rodziny. Rozstali się po trzech
latach. Po mężu odziedziczyła nazwisko. Z
drugim była równie krótko. Dzieci nie było wcale.
Były za to góry coraz wyższe i wyższe. Spalone próby nie
sprawiały, że przerywała wspinaczkę. Nie
wszyscy chcieli się z nią wspinać, z uwagi na trudny charakter i dominujące
zachowanie. Kiedy coś nie wyszło potrafiła zamknąć się w namiocie i na cały
regulator tłuc Wysockiego.
W książce wszechobecna
jest śmierć. Towarzyszy bohaterce od urodzenia. Tragicznie umiera jej brat,
zostaje zamordowany ojciec, w górach giną towarzysze wypraw. W czasie jednej z
nich, kierowanych przez Wandę udaru na jednym z obozów szczytowych dostaje przyjaciółka,
Halina Krüger-Syrokomska. Wanda podejmuje decyzję, aby ściągnąć jej ciało do
podnóża K2, żeby córka mogła zobaczyć grób matki.
Na kolejnej wyprawie,
zakończonej zdobyciem K2 (jako pierwsza
kobieta na świecie) doznaje euforii, chociaż przy zejściu ginie para Francuzów.
O reakcji na śmierć mówi w jednym z wywiadów: „Nie mam takiej odpowiedzi, z
której nie dałoby się sporządzić przeciw mnie aktu oskarżenia. Mogę tylko
zapewnić, że na śmierć się nie obojętnieje. Ale – ostatecznie – to nie jest
moja śmierć”.
Swoją śmierć znalazła
w 1992 roku na górze Kanczendzonga. Wanda Rutkiewicz z wyprawy na szczyt, który
nie lubi kobiet, nigdy nie powróciła. „To miał być dziewiąty zdobyty przez nią
ośmiotysięcznik. Jej śmierci nikt nie widział, jej ostatniego słowa nikt nie
słyszał, jej ciała nikt nie odnalazł. Jej odejście, tak jak wiele zdarzeń z jej
życia do dziś pozostaje tajemnicą”, pisze Anna Kamińska.
Wanda Rutkiewicz
została uznana przez sąd za zmarłą z datą 13 maja 1992 roku. W śmierć córki
nigdy nie uwierzyła matka, Maria Błaszkiewicz. Była przekonana, że Wanda zeszła
na drugą stronę Kanczendzongi, pozostaje
z nią w łączności duchowej i corocznie przesyła jej życzenia na Dzień Matki.
Wszystkich, którzy myśleli inaczej, wykluczała z grona znajomych. Zmarła w wieku 103 lat w 2013 roku. Bliscy do
końca nie wiedzieli, czy zaakceptowała śmierć córki.
Przejmująca jest ta
biografia ikony polskiego himalaizmu.
Milena
Anna
Kamińska, Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci, Kraków 2017
Komentarze
Prześlij komentarz