Julia Kisielewska

 


Na rynku wydawniczym pojawiła się niezwykła, dopieszczona pod względem formalnym pozycja wydawnicza Julia Kisielewska: korespondencja rodzinna.  Julia z Krzymuskich Kisielewska była szwagierką Henryka Opieńskiego (1870-1942), wybitnego skrzypka, muzyka i kompozytora. W pierwszym zeszycie zamieszczone zostały pisma w przeważającej mierze pochodzące z 1894 roku, których adresatem są rodzice Julii. Następnie te skierowane do siostry Anny Opieńskiej, a po jej śmierci do drugiej żony Henryka Lydii Barblan. Korespondencję uzupełniają teksty córki Julii – Róży, która, pisząc do swych ciotek Anny i Marii, nierzadko komentowała poczynania matki.

Julia Kisielewska urodziła się w 1874 roku. Była najstarszą córką Stanisława i Marii z Orzechowskich, małżonków Krzymuskich. Ukończyła kursy wyższe dla kobiet im. Adriana Baranieckiego będące wówczas dla płci żeńskiej namiastką uniwersytetu. Mieszkała w Krakowie u wuja Wincentego Zakrzewskiego, profesora, a następnie rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, poznała wielu znanych do dziś przedstawicieli ówczesnej bohemy: Mehoffera, Boya-Żeleńskiego, Rydla, a nawet Stanisława Przybyszewskiego. Szczególnie ceniła twórczość Stanisława Wyspiańskiego, który nawet malował jej portret.  Już po śmierci Wyspiańskiego zapełniała szpalty pism wspomnieniami spotkań z poetą i malarzem.

W 1901 roku stateczna i bardzo rozsądna panna wyszła niespodziewanie za mąż za młodopolskiego dramatopisarza Jana Augusta Kisielewskiego. Ślub miał miejsce w Paryżu, gdzie wówczas przebywali Anna i Henryk Opieńscy. Tam też na świat przyszła Róża, jedyne dziecko Julii.

Była współpracowniczką „Bluszczu” - poczytnego, można powiedzieć feministycznego, pisma dla kobiet. Kisielewska całkowicie się z linią pisma utożsamiała. Choroba psychiczna męża (był leczony m.in. w szpitalu w Drewnicy, tam, gdzie później Edward Stachura) zmusiła Julię do szukania źródeł utrzymania. Znalazła je w oświacie i literaturze.

W 1917 roku przyjechała do Płocka, by wygłosić referat na zjeździe dyrektorów i przedstawicieli rad opiekuńczych szkół średnich. Jej osoba oraz koncepcja kształcenia dziewcząt wywarła na tyle duże wrażenie, że jeszcze tego samego roku została zaangażowana jako przełożona dopiero co utworzonego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego i II Gimnazjum Żeńskiego im. Adama Mickiewicza w Płocku. „Odtąd jej życie nierozerwalnie złączyło się z losami prastarego grodu nad Wisłą” zauważa autorka wstępu do książki Magdalena Bilska-Ciećwierz.

Sukces zawodowy nie szedł w parze z życiem prywatnym. Wieloletnia separacja małżonków zakończyła się ze śmiercią Jana Augusta w 1918 roku w jednym z warszawskich szpitali.

Mimo to, Julia działała społecznie na rzecz Płocka, zarówno podczas I wojny światowej, jak i wojny polsko-bolszewickiej. W sierpniu 1920 roku osobiście pojechała do Warszawy, by przekazać fundusze zebrane przez płocczan na Skarb Narodowy, agitowała za udziałem kobiet w wyborach do Sejmu. Jej pasją pozostała pedagogika i dydaktyka historii. Publikowała podręczniki. Jako przewodnicząca żeńskiego hufca harcerskiego założyła stanicę harcerską w Płocku. W 1937 roku postanowiła wyjechać do córki w Łodzi. Pracowała nad dziełem życia – biografią Izabeli Czartoryskiej. Po wybuchu II wojny światowej, straciwszy całe archiwum w Łodzi, przeniosła się do dworu do swej rodziny w Michałowie, gdzie zmarła.

Wydawcy listów Kisielewskiej nie mieli łatwego zadania. Ich autorka w szkole zapewne nie czyniła postępów z kaligrafii. Zresztą kryją w sobie pewną zachłanność, tak, jak gdyby Julia była pełna ciekawości życia i obawy, że kartki papieru nie starczy, aby ją opisać. Nie łatwiejsze w odczytaniu były listy córki Róży.

„Listy Julii Kisielewskiej to świadectwo zmieniających się czasów i ewolucji roli kobiety w społeczeństwie. (…) Z jednej więc strony widzimy świat, który odszedł już w zapomnienie wraz z unicestwieniem dworów szlacheckich, z drugiej zaś strony obserwujemy narodziny kobiety współczesnej, bliskiej naszemu dzisiejszemu życiu i wyzwaniom, jakie przez nami stawia”, pisze Bilska-Ciećwierz.

Listy do rodziców, na przełomie XIX i XX wieku, są przeważnie pełnymi młodzieńczej beztroski opisami spotkań wśród ówczesnych przyjaciół, gdzie największym tematem było, kto i co powiedział na temat stosowności ubioru. Królują koronki, batysty i gaza, która właśnie staje się modna. Adoratorzy, których nie brakowało, również zostali poddani surowej ocenie. Jeden wojskowy, zainteresowany Julią, na tancerza się jednakowoż nie nadawał, bo „był brzydki jak siedem grzechów głównych”.

Rauty, bale, wieczorki charytatywne są najczęstszymi przedmiotami tej części korespondencji. Co prawda Kisielewska zastanawia się, czy powinna w nich uczestniczyć jako „30-letni podlotek”, ale ocena chyba wypadła dobrze. Przekazuje też mamie, aby nie rezygnować z kucharki Nastki, gdyż  w świecie, nie ma sobie równych. (Przypominają się zaraz „Służące do wszystkiego”.)

Listy do siostry datowane od 1913 roku są już zupełnie inne, jakby martwe,  skupione na kwestiach państwowych, aprowizacyjnych i licznych przeprowadzkach. „Czuję się w Warszawie dość źle, ze względu na głupotę otaczającą” – zauważa.

Dużo miejsca poświęca córce Róży, która jest słabego zdrowia i wymaga częstych kuracji w Zakopanem. Córka rozważa występowanie na scenie i chyba słabo pochyla się nad nauką. „Na ogół te rzeczy które ona ma do przerobienia są suche i nudne, bez silnej prynuki [zachęty] trudno jej zwalczyć dość wybitnego lenia.”

Dodajmy w tym miejscu, że Róża wyszła za mąż za Bronisława Zawadzkiego, oficera Wojska Polskiego. Maturę zdała w 1920 roku w Gimnazjum Żeńskim im. Reginy Żółkiewskiej w Płocku. Skończyła Uniwersytet Warszawski. Miała jednego syna, którego Julia żartobliwie nazywa Dzidzią.  Była pracownikiem socjalnym.  Zginęła wraz z wujem  Ignacym Krzymuskim w powstaniu warszawskim podczas nalotu.

Korespondencja w czasie wojny dużo gorzej „chodzi”, rodziny często posługują się telegramami. „Listy mocno giną”, pisze Julia w 1915 roku. Kisielewska ciągle wyrzuca sobie „lenistwo” w pisaniu. Listy do „siostrzyczki Anny” datowane od 1920 roku są już w większości pisane z Płocka. Z czasem tematem znów zaczynają być „ciuchy”. Julia chce wysłać Róży na kurację do Zakopanego sweterek, ale tak, żeby córka oddała jej swój, bo Kisielewska marznie.

W ogóle informacja o ciepłocie pomieszczeń jest częstym motywem listów, musiała więc w życiu ówczesnym odgrywać ważną rolę.

W listach do Lydii Barblan, drugiej żony Henryka Opieńskiego pisanych z Płocka, najwięcej pojawia się informacji o naszym mieście. „Jeżeli na jesieni będziecie w kraju, to zapraszam do Płocka – na gruszki z naszego ogrodu i na wypoczynek, bo tu zupełnie cicho i dobrze się myśli.” W kolejnych listach również obecna jest swoista promocja naszego miasta. „Żałuję bardzo, że odkłada Pani swoją podróż do Polski na miesiąc listopad – tak bardzo chciałabym pokazać Pani Płock w całym swym pięknie miasta-ogrodu, które jest nade wszystko wyjątkowej urody we wrześniu. ” 

W listach uderza coś jeszcze: Kisielewska jest kobietą bardzo surową dla siebie, wiele zdań pisanych jest jakby w poczuciu winy (jestem leniwa, nie chce mi się, przepraszam, że), ale najbardziej, w kontekście wszechobecnego Internetu, poruszył mnie pełen winy opis miłości do radia.

„Od Bożego Narodzenia mamy w Łodzi radio, mój prezent od Róży i staje się powoli radio-idiotką. Jest to bardzo dziwne, ponieważ nie mogłam przewidzieć, że to wstrętne pudło będzie mnie mamić tyloma różnymi rzeczami”.

Kiedy Kisielewska czuje, że zbliża się kres jej ziemskiej wędrówki, pisze do żony Henryka o polecenie książek o śmierci, które czytali. Niestety w korespondencji nie pada żaden tytuł. „Jakie straty, codziennie odchodzą najlepsi z nas”. Kisielewska umarła w 1943 roku.

Jeśli jesteście zainteresowani losem dojrzałej, mądrej, a jednocześnie pełnej werwy i czułej na okruchy życia kobiety, koniecznie należy sięgnąć po listy tej, mocno związanej z Płockiem, postaci.

Milena

Julia Kisielewska: korespondencja rodzinna. Z. 1, listy do rodziców, Anny i Lydii; korespondencja Róży, Fryburg : Fundacja "Archivum Helveto-Polonicum", 2023.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zawsze wśród ludzi

Wisła. Biografia rzeki

Kiedyś na Kwiatka…