Saga rodu Gardowskich
„Nieskładny ten mój list. Słowa dobieram z trudem, bo co rusz inne
wyrywają mi się z serca, inne niż te, które wypada mi przelać na papier”, pisze
do Janki Gardowskiej Jakub Zigman. Nowa powieść Małgorzaty Garkowskiej Dzwony o zmierzchu. Ostatni portret jest
w znacznej mierze oparta na narracji epistolarnej i, przyznam szczerze,
zazdroszczę autorce jej subtelnego talentu do pisania listów. Jakub kokietuje
tłumacząc się „nieskładnością”, tak naprawdę z każdego słowa przebija fascynacja
kochanką, jej ciałem, talentem, intuicją.
Tym razem saga rodziny Gardowskich to kolejne ponad 10 lat z historii Płocka (1930-1942), lat trudnych, z
nietolerancją, kryzysem i okupacją niemiecką w tle. Michalina dojrzewa, rodzi
się mały Michał. Nie można uciec od własnego przeznaczenia, rodzice długo
przygotowywali się na rozmowę z córką na temat jej pochodzenia, a dziewczyna i
tak z ulicy dowiaduje się, że jest „bolszewickim bękartem”. Ale Miśka wyrasta
na silną, wyemancypowaną kobietę.
Książka ma głęboki urok. O akcji więcej pisać nie będę, żeby nie
zdradzić za dużo. Dodam tylko, że czytelnik nagrodzony zostaje mocnym finałem. Jeśli
ktoś zacznie czytać drugi tom Dzwonów o
zmierzchu i lubi powieść obyczajową nie odłoży go, póki nie skończy.
Powieść Garkowskiej jest klimatyczna, narrator dobrze zna Płock,
szczególnie lubi spoglądać na Wisłę ze skarpy koło katedry. A wtedy złocą się
fale, obłoki płyną i Bóg jeden wie jakie niespodzianki mogą dziać się nad
Wisłą. Innym ulubieńcem narratora jest Plac Floriański (dziś Obrońców
Warszawy). Amatorką spacerów i widoków jest Janka Gardowska, chodząca tam na
chwilę wytchnienia między prowadzeniem domu, czyszczeniem mężowskiego munduru i
gotowaniem obiadu. Jeszcze prasowanie, pranie, ot, codzienność. Tylko schadzki z
Zigmanem przenoszą do innego świata… Garkowska mistrzowsko pokazuje portret
rozdartej na pół kobiety-artystki. Z jednej strony jasnowłosy, mentalnie
nieskomplikowany mąż policjant, który oddałby za rodzinę życie, z drugiej - tajemniczy
Jakub mistrz i malarz, z oczami czarnymi jak węgiel, który wywołuje u Janki
motyle w brzuchu. Gardowska stara się doskonale odegrać obydwie role. A powinna
– wystarczająco dobrze. Ten węzeł być może się rozwiąże, być może nie.
Autorka na spotkaniu autorskim zapowiadała dwie części sagi.
Milena
Małgorzata Garkowska, Dzwony o
zmierzchu. Ostatni portret, Warszawa 2022
Komentarze
Prześlij komentarz