Srebrzysko



Między cmentarzem, kościołem, a domem wariatów odbywa się wędrówka ludzka na ziemi, owa wędrówka poszarpana, niezwykła, od narodzin do śmierci niechybnej wiodąca. Tym razem Stefan Chwin napisał powieść z kluczem, możemy szukać go w tytule, możemy w fabule opowieści, nawiązującej do prawdziwych wydarzeń polskiego życia społecznego.
Piotr, wzięty adwokat, autor scenariuszy filmowych i autorytet moralny jest szantażowany przez nieznanych sprawców, którzy weszli w posiadanie jego nieobyczajnych fotografii. Damskie fatałaszki na męskim ciele, narkotyki. Popełnił błąd. Któż nas jest bez winy? Teraz świat dokonuje na nim linczu. To nic, że zdjęcie na pierwszej stronie „Faktora” było przesłonięte opaską na oczach, skoro w Internecie pokazał się cały film i fala hejtu zalała adwokata po szyję. Opowiadaczem, nie, poetą prozy, Chwin jest doskonałym (wszak stoi za nim uniwersytecka kariera i doświadczenie); więc czytelnik wraz z narratorem brodzi w internetowym g….e i jest to obrzydliwe.
Fatalne nagranie na okrągło leciało na YouTubie. Tysiące internautów szydziło, ośmieszało, opluwało. Na liczniku było już ponad półtora miliona wejść. Żarciki, kpiny, zaczepki, szyderstwa. Nie liczyło się to, czego dokonał w życiu. Liczyła się tylko opięta na tyłku sukienka w czerwone kwiaty maku i biały proszek wciągany do nosa przez rurkę Byle gówniarz mógł mu teraz napluć w twarz.”
Chwin i realistycznie, i w przenośni pokazuje zaszczutego człowieka. Wystawionego na razy jak biblijny Hiob. Piotr stracił klientów, przemyka chyłkiem ulicami, koledzy z branży darują mu sam fakt seksualnych wybryków, ale aż mlaskają, by dowiedzieć się szczegółów. „O pragnienie szczegółów! Żarłoczne, nienasycone, jadowite, słodkie, które łączy górę z dołem, wyżyny z bagnem, gotycką katedrę z rynsztokiem, uniwersytet z burdelem i rozgrzewa, rozgrzewa serca, tętnice, wątroby i źrenice.” Chwin płynnie przechodzi od narracji neutralnej do narracji prowadzonej z punktu widzenia Piotra i łamie czytelnicze serca…
Szantażowany nowymi nagraniami adwokat powoli popada w paranoję, lata po Warszawie z kałachem, odwiedza redakcję, która po raz pierwszy zamieściła kompromitujący materiał i wpada w koła nowej maszyny – tłumu. Między Scyllą a Charybdą znajduje się, kiedy porywa go w swoje tryby manifestacja środowisk niepodległościowych, po drugiej stronie ma pokojowo nastawionych „kolorowych” studentów. I tak nasz biedny Piotr przypadkiem staje się frontmenem bojówek. Tym razem był bez winy, a o jego twarz, rozpłaszczoną na policyjnych tarczach, też łatwo w TV …
Opis demonstracji na placu Konstytucji jest świetny, dynamiczny i reporterski, ludzie wrzeszczą, flagi łopocą, słowem, wszystko jest, jak należy. Tylko Piotr ma wrażenie, że we wszystkich źrenicach naokoło odbija się jego twarz, twarz zboczeńca… I gna dalej niesiony na skrzydłach nienawiści, która siłę ma większą niż miłość i śmierć. Przed którą nie uchroni znajomość Arystotelesa, Heideggera, Miłosza i Pisma Św. Jeszcze innych Piotrowych wyzwań.
Dodam, że nie jest to czysta fabuła, ale bogaty zbiór refleksji dotyczących m.in. ziemskiej obecności człowieka. Coś jak odyseja i „Proces” razem wzięte. Do bezbronności duchowej doszła teraz, zdaniem Chwina, bezbronność dosłowna. Na przykład wobec technologii. I złych myśli, rzuconych na podatny grunt. A Srebrzysko to cmentarz w Gdańsku, obecnie już zamknięty. Spoczywa na nim ojciec Piotra. To piękna książka!

Milena

Stefan Chwin, Srebrzysko, Gdańsk 2016

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom?

Wody (S)krwią płynące

Ewangelicy z płockiej guberni